sobota, 29 października 2016

Oliwkowe kosmetyki i oliwkowy balsam do ciała - body lotion olivolio

Witajcie :)

Chciałabym Wam powiedzieć, że dzisiejszy kosmetyk zakupiłam w Grecji, ale niestety. 
Kupiłam go kilka dni temu w drogerii Natura na ostatnich przecenach (19 zł zamiast jakichś 26).

Bohaterem dzisiejszego wpisu jest oliwkowy balsam do ciała body lotion olivolio, wyprodukowany w Grecji (chociaż tyle).

Zanim jednak przejdę do rzeczy, to chciałam poświęcić słów kilka na temat oliwkowych kosmetyków. 
Zastanawiało mnie, czy ten składnik – oliwa z oliwek, ma jakieś szczególne znaczenie dla skóry i urody, czy po prostu Grecy dodają ją wszędzie, gdzie się da, bo to takie lokalne i można zbijać kaskę na turystach. 
Sprawdziłam w necie i oto co udało mi się wyszperać:

Właściwości oliwek:
Oliwki zawierają witaminy z grupy B, fosfor, żelazo, witaminy C i E. Kosmetyki, które stworzone zostały na bazie oliwy z oliwek mają działanie regenerujące, wygładzające oraz nawilżające, uelastyczniają skórę i poprawiają jej napięcie.

Naturalny tłuszcz zawarty w oliwie ma dużo witaminy E, która neutralizuje wolne rodniki. 
Dzięki temu zapobiega starzeniu się i wiotczeniu skóry oraz pojawianiu się zmarszczek. Wzmacnia i chroni przed słońcem, reguluje również odpowiedni poziom nawilżenia.

Oliwa zawiera niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT), a one przyspieszają regenerację tkanek. Poprawiają przyswajanie witaminy D i witaminy A.


Dodatkowo kosmetyki oliwkowe zachwalane są jako bardzo delikatne.
Na moim urlopie myłam twarz mydłem oliwkowym, które dobrze oczyszczało ale nie wysuszało ani nie podrażniało.



Ale do rzeczy.

Opakowanie
Oliwkowy body lotion olivolio przyciągnął moją uwagę butelką stylizowaną na starą (takie mam wrażenie) i szklaną. Trochę się zdziwiłam, gdy okazało się, że jest to szkło ;)
Krem dozujemy sobie za pomocą pompki. Nie budzi ona mojego większego zaufania, sprawia wrażenie dość tandetnej, ale działa poprawnie, bez problemów.


Konsystencja
Krem jest dosyć gęsty, ale bez problemów wyciska go pompka. 
Na jedną nogę wystarczają dwa „pompnięcia” ;) 
Dobrze się wciera i dość szybko wchłania. Po posmarowaniu przez jakiś czas skóra jest lekko natłuszczona (niestety dotknęłam takim natłuszczonym kolanem beżowej ściany i został ślad :P)


Zapach
Krem pachnie delikatnie i przyjemnie. Dość typowo dla drogeryjnych kosmetyków oliwkowych (bo niestety nie jest to eko-krem, spójrzcie na listę składu. Cała tablica Mendelejewa… ),moim zdaniem to ładny zapach. Delikatnie utrzymuje się na skórze.

Działanie
Balsam ma napisane na opakowaniu, że jest ekstra nawilżający. W sumie będąc oliwkowym kosmetykiem, powinien tak właśnie działać. No i nie można się za bardzo przyczepić. 
Co prawda nie sprawił, że moje wysuszone po urlopie nogi odzyskały gładkość oraz odpowiednie nawilżenie (których i tak nigdy nie miały :P), ale są ładnie nawilżone i gładkie przez 24 godziny (to znaczy od wieczornej kąpieli do wieczornej kąpieli ;) ).

Body lotion olivolio nie podrażnia również mojej skóry, nie wywołuje swędzenia ani pieczenia, nawet, gdy nałożę go na świeżo ogolone nogi :)

Podsumowanie
Uważam, że to fajny kosmetyk i dobrze, że wpadł w moje ręce :) Raczej nie jest warty więcej niż 20 złotych, bo jednak jest dość przeciętny, ale przyjemnie się go stosuje i działa również bez zarzutu :)


A wy, lubicie oliwkowe kosmetyki? :)
A same oliwki? :> ja uwielbiam :P



Pozdrawiam Was serdecznie, z wiecznie ostatnio mokrej Łodzi... 
N.

sobota, 22 października 2016

Mój grecki urlop ;) Zdjęcia, dużo zdjęć ;)


Kochani,
póki jeszcze zdjęcia w miarę ciepłe (w zasadzie dość letnie), napiszę Wam kilka słów o moim greckim urlopie, z którego kilka wrzuconych zdjęć bardzo Wam przypadło do gustu :)
Mam nadzieję, że przybliżę Wam trochę kraj i przyjemnie odmienię na chwilę tematykę bloga :)

Otóż wraz z moim facetem wybraliśmy się na rowerową wyprawę po Krecie i Peloponezie. Spędziliśmy mniej więcej tydzień na wyspie i resztę czasu (dwa tygodnie) na półwyspie.



Ja przejechałam w sumie 1348 km i 17647 podjazdów, M. trochę więcej (bo zdobywał jakieś dodatkowe przełęcze, nie pytajcie mnie po co :P). 
Nie mam wrażenia, żeby ogólnie rzecz biorąc nasza wyprawa była jakaś wyżyłowana, chociaż źle rozkładały się dni ciężkie - następowały po sobie a potem kilka dni lekkich. Ciężko odpocząć i się zregenerować przy takim trybie jazdy. 

W każdym razie, będąc w nadmorskich miasteczkach na Peloponezie z przyjemnością bym została, a Peloponez o tej porze pachniał oliwkami, oliwą i pomarańczami.


Ale podsumowując naszą grecką wyprawę:

Miejsca:
Kreta nam nie przypadła do gustu. Poza kilkoma fajnymi punktami (jak widok na krętą drogę pośród burej ziemi  czy plaża Bolos) wyspa nas nie ujęła.





Wszędzie było brązowo i żółto, wszystko wyschnięte i wysuszone, zapewne po upalnym lecie. Nie wiemy, co sprawiało, że ludzie mówili, że Kreta taka piękna. Na piękno jakiegoś miejsca składa się jego całokształt, nie pojedyncze momenty. 

Ale może nie wcelowaliśmy z porą roku (oczywiście na zdjęciach jest to co jednak było godne uwagi ;) ). Nie znaczy to, rzecz jasna, że na Krecie jest brzydko, po prostu... o tej porze jest tam dość księżycowy krajobraz.





Natomiast Peloponez nas bardzo mile zaskoczył i wręcz oczarował. Piękne widoki (fantastyczna linia brzegowa - zatoczki i wysepki), zielono, zdarzały się też rzeki (a nie tylko wyschnięte koryta), pachnące lasy sosnowe, a także kilometrowe gaje oliwne i pomarańczowe :)





Oba miejsca mogą się pochwalić pięknym morzem - przezroczysta woda odsłania dno - i zdaje się, że w wielu miejscach dno jest bardzo płytkie - można oddalić się daleko od plaży i nadal stąpać po dnie.

Miasta na Krecie wszystkie takie same, domy to kwadratowe bryły. Nie pojawiały się kamienne domki i urocze miasteczka (no może poza Rethymno w samym centrum).
Na Peloponezie było podobnie, ale udawało się nam się natrafić na ładne miasteczka z domkami w innym stylu niż "nowoczesny". Uwielbiam takie miejsca i szkoda, że w Grecji jest ich niewiele.





Ale niestety wszędzie na poboczach śmieci. To smutne (chociaż nie w takiej ilości jak w Neapolu, gdzie zalegały ich całe góry).

A w szczegółach:

Jedzenie:
Poprzednio, jak wracaliśmy z Bałkanów i spędziliśmy parę dni na północnej Grecji mieliśmy wrażenie, że jedzenie jest tu pyszne. Podczas tego pobytu nieco się rozczarowaliśmy. 

Tarama (pasta z kawioru) - dostępna w Austrii z której M. przywiózł zapasy, przestała być rarytasem, jedliśmy więc tylko raz, trochę inną, kwaśniejszą i białą (pyszną). 

Cacyki - kupiliśmy takie sklepowe, nie domowe. Niestety nieszczególnie smaczne i mało słone. 

Chleb - to jedyne co nam bardzo smakowało (poza jakimś jednym wyjątkiem, który robił wrażenie chleba jakby na zakwasie), generalnie w Grecji pieczywo jest pyszne.

Wędliny, ser, jogurty  - sery mają dobre, a jogurty bardzo dobre. Wędliny, salami itp. wyroby słabiutkie.

Majonezy - kwaskowe, bardziej octowe niż nasze, ale całkiem smaczne.

Potrawy - dwukrotnie próbowaliśmy musaki, ale za każdym razem coś było nie tak. Nie była przyprawiona, lub miała za dużo beszamelu. M. próbował też mięsnych kotlecików w sosie pomidorowym a ja krewetek w sosie pomidorowym. 
Okej, ale bez szaleństw. Udało nam się natomiast zjeść małe smażone rybki, które były przepyszne. Polowaliśmy na te rybki cały pobyt, bo ostatnio takie wspaniałe jedliśmy we Florinie, na północy Grecji, i nigdzie potem już nie były do dostania.

Słodycze - ich tradycyjne miodowe przysmaki są zrobione z czegoś w rodzaju ciasta francuskiego, posypane orzechami i polane ogromną ilością miodu. Niestety nie zrobiły na nas wrażenia (poza pierwszymi, będącymi czymś jak faworki, posypanymi migdałami i polanymi miodem). 
A ostatnie dwa, które kupiliśmy na lotnisko, zaszkodziły mi i mnie zemdliły. Brzuch bolał mnie po nich jeszcze cały następny dzień.
Mają natomiast cynamonowe cukierki i gumy do żucia, fajny, ciekawy smak.

Oliwki - drogie! a takie kupione przy straganie, domowej roboty, tak słone, że aż wykręcały nam pyszczki ;) 
Jest ich wiele, wiele rodzajów, dobrze zrobione są przepyszne. Jeśli ktoś lubi oliwiki ;)

Feta - grecka feta jest mniej słona od tej, którą mamy w naszych sklepach, a bardziej gorzka.

Owoce - z drzewa zbieraliśmy słodkie granaty :) 



Ludzie i zwierzęta:
Na wsiach ludzie są mili i przyjacielscy, czasem aż za bardzo (nie lubimy się zbytnio bratać). W miastach już gorzej. To chyba w sumie normalne. 

Niestety Grecy nie traktują dobrze zwierząt. Psy pouwiązywane na łańcuchach, często, gdy nie było to konieczne (np. pies zamknięty w kojcu i jeszcze uwiązany). Chude, bezdomne ale nadal przyjacielskie, szwendające się przy drogach czy sklepach. Aż serce się krajało, gdy się przymilały,a my nie mogliśmy nic zrobić, poza daniem im czegoś do jedzenia czy kupienia małego paszteciku w sklepie. 

Ale koty mają się tam świetnie, jest ich wszędzie pełno, na każdym kempingu czy kwaterze mieliśmy kocie towarzystwo. I widać, że koty sobie lepiej radzą niż psy. 



Ogólnie, Grecy traktują zwierzęta raczej jako narzędzie niż kompana do życia.
Co ciekawe, łatwiej im postawić kapliczkę przy drodze (mnóstwo ich stoi), niż wyrzucić śmieci do śmietnika (wyrzucają nawet zakręcone butelki z wodą! na postojach wylewaliśmy tę wodę, gdy takie butelki trafiły się gdzieś w naszej okolicy).


Poziom życia
odnieśliśmy wrażenie, że Grecja jest daleko za Zachodem, nawet za Polską. Poziom życia, mentalność ludzi taka jak w Polsce ładnych naście lat temu (ale znaczy to też, że są dużo bardziej gościnni). 
Ale poza tym drogo! Strasznie, strasznie drogo (w piekarniach płaciliśmy od 1 euro do przeważnie 3 a nawet do 9!)

Zabytki
przyznam, że spodziewałam się wszędzie ruinek, kamiennych zameczków na wzgórzach i pozostałości po dawnej kulturze.
Nic bardziej mylnego. Kilka starych wartowni znalazło się na Peloponezie, owszem. Ale generalnie zabytki są pilnie strzeżone, grodzone i płatne (do tego stopnia, że kiedyś na wysokiej przełęczy natknęliśmy się na świątynię Apollina. Cokolwiek było w środku było szczelnie zakryte namiotem a wstępu pilnowała babka i żądała 6 euro od osoby ;) )

Korynt, Mykeny, wszystko to okazało się małymi pozostałościami po dawnych miastach. Wydawało mi się, że to były potężne miasta, tymczasem zajmowały tyle miejsca, ile dzisiejsze niewielkie osiedla...
Największym rozczarowaniem były jednak Ateny. Olbrzymie, zatłoczone, głośne miasto. Zabytki są wrzucone gdzieniegdzie w centrum niepasujących zabudowań, oczywiście ogrodzone, okolica brudna i pomazana graffiti. 
Wszystko wysoko płatne. 




Podsumowując jednak moją dosyć ogólną relację. Peloponez to piękne miejsce w całości, na Krecie znajdziecie, według mnie, pojedyncze perełki. Termin przez nas wybrany pogodowo bardzo trafny, ciepło i mało turystów, chociaż dzień był już krótki a ranki, noce i wieczory potrafiły być chłodne.
Wydaliśmy jakieś 1000 euro - bez biletów samolotowych. Na trzy tygodnie na dwie osoby to chyba ostatecznie nie tak dużo,chociaż kraj drogi. 
Wspaniale było oderwać się od chłodnej i burej Polski ;)






A Wy, byliście kiedyś w Grecji? Jakie są Wasze wspomnienia? :) 

sobota, 15 października 2016

Biały Jeleń - hipoalergiczny żel do mycia 3 w 1

Witajcie pourlopowo :)

Niestety dzisiaj już wpis z mojej szaroburej i zimnej Łodzi.
Poświęcę go kosmetykowi, który podróżował ze mną po Grecji. 
Jest to Biały Jeleń hipoalergiczny żel do mycia ciała, włosów i twarzy.

Kupiłam go z myślą o stosowaniu go przede wszystkim jako szamponu, ale dzięki temu, że producent określił go jako hipoalergiczny żel do ciała, włosów i twarzy używałam kosmetyku również do mycia twarzy i jako płynu do higieny intymnej.

Jak się sprawdził?

Opakowanie
Żel zamknięty jest w miękkiej, przezroczystej tubce, stawianej na „głowie”. Łatwo się dozuje, zamknięcie nie zepsuło się podczas codziennego używania.

Zapach i konsystencja
Żel pachnie cytrynowo, świeżo. Dobrze odświeża. Konsystencję ma typowo żelową, przezroczystą w kolorze. Dobrze też się pieni.

Działanie - opis producenta
Hipoalergiczny żel do mycia ciała, włosów i twarzy 3 w 1 dla kobiet prowadzących aktywny tryb życia to produkt intensywnie odświeżający i pielęgnujący skórę. Specjalnie opracowana formuła dokładnie oczyszcza, wzmacnia i odżywia skórę oraz nadaje zdrowy wygląd włosom. Żel przeznaczony jest do mycia ciała, twarzy i włosów. Dzięki minerałom pochodzenia morskiego skóra odzyskuje optymalny poziom nawilżenia, nawet po długotrwałym wysiłku fizycznym.

Działanie – rzeczywistość ;)
Żel dobrze sprawdzał się jako żel do mycia – oczyszczał, nie wysuszał i odświeżał, no ale to nie było jego główne zadanie (do mycia ciała miałam mydełko oliwkowe ;) ). Głównym zadaniem było mycie włosów i mycie delikatnych – wrażliwych części ciała.

Tak się składa, że mój wyjazd w stosunku do tego, iż jakoby miałby to być żel dla aktywnych był strzałem w dziesiątkę ;) Ale szczerze mówiąc, nie zauważyłam, żeby różnił się czymś od zwykłego kosmetyku.

Skóra była czysta, niewysuszona ale też nie nawilżona (ale i nie ściągnięta). Nie uczulił i nadawał się bardzo dobrze jako zastępnik płynu do higieny intymnej
Delikatnie mył i nie powodował szczypania.

Natomiast jako szampon do włosów nie sprawdził się dobrze
Włosy były raczej przyklapnięte, nie układały się dobrze (nie, żebym na wyprawie rowerowej robiła za jakąś Miss Polonię, no ale wiadomo, chociaż trochę jakiegoś wyglądu :P), a wieczorem były szybko przetłuszczone (chociaż chyba żaden szampon tu by nie dał rady - jeżdżenie po górach w gorące dni robi swoje ;)). Dodatkowo włosy były nieco splątane.

Skład
Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Sodium C14-16 Olefin Sulfonate, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Decyl Glucoside, Glycerin, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Propylene Glycol, Maris Limus Extract, Ostrea Shell Extract, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Parfum, Citric Acid, Polyquaternium-10, Sodium Benzoate, PEG/PPG-120/10 Trimethylolpropane Trioleate, Laureth-2,Tetrasodium EDTA,

Podsumowanie
Jako szampon nie sprawdził się za bardzo, ale jako żel do twarzy czy higieny intymnej owszem. 
Nie powodował szczypania ani przesuszania skóry, do tego ładnie pachnie.
A za 200 ml zapłaciłam koło 12 zł.


A Wy, jakie macie zdanie o kosmetykach z Białego Jelenia?

niedziela, 2 października 2016

Olive Tree - Oliwkowy szampon z Krety

Witajcie z Krety :)

Mam dziś chwilę, by do Was napisać i przy okazji przedstawić jeden z tutejszych oliwkowych wyrobów - oliwkowy szampon "Olive Tree".


Szampon jest próbką, która czekała na nas na bardzo przyjemnej kwaterze w miasteczku Kastelli.

Opakowanie
Zamknięty w plastikowej buteleczce imitującej starodawne wzornictwo.

Konsystencja i zapach
Szampon jest dosyć leisty,ale nie wodnisty.
Ma przezroczysto-zielonkawy kolor.



Zapach jest trochę inny, niż większość szamponów, nawet tych naturalnych, jakby roślinny, lekko cytrynowy. Przyjemny, chociaż nietypowy. 

Działanie
Kosmetyk pieni się bardzo dobrze, dobrze  oczyszcza włosy, ale rano miałam poczucie, że są nieco przyklapnięte. Były błyszczące, ale lubię, gdy są nieco uniesione i sypkie. Tu niestety tego zabrakło, w dodatku trochę poplątał włosy. 

Skład 
Jeszcze skład dla ciekawych :)


Podsumowanie
Fajnie było spróbować tutejszego kosmetyku, ale nie jest to szampon, który będę chciała nabyć w niezdrowych ilościach i zabrać do Polski ;) ot, przecieniaczek, taka lokalna ciekawostka ;)

Bonus 
A dla zmarzniętych jesienną porą kilka zdjęć z upalnej Krety :)




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...