Witajcie! :)
Dzisiaj przychodzę do Was z bardzo fajnym kosmetykiem :)
Jest to tusz do rzęs od L’oreala: L'Oreal Paris, False Lash
Mascara Superstar – pogrubiająco wydłużająca maskara.
Ostatnio byłam wierna fioletowej Eveline, ale w wpadł mi
ręce ten tusz, w obniżonej cenie.
Stwierdziłam, że biorę, co mi tam. Dzień w
pracy był ciężki, to należy mi się coś przyjemnego od życia ;)
I tak w kubeczku z pałeczkami do uszu wylądował ten kosmetyk.
Opakowanie jak
widzicie ma urocze, takie sophisticated
;)
Kryje w sobie dwie szczoteczki – przez co jest większe niż
standardowe, ale w niczym to nie szkodzi.
Bardzo dobrze leży w dłoni i wygodnie
się nim maluje rzęsy.
No, a skoro o szczoteczkach
mowa – jedna służy do malowania na biało ;) jest to baza, która zdaje się,
że ma to na celu wydłużenie rzęs, chociaż na stronie Rossmana utrzymują, że
jest to faza pogrubiania.
Nie wiem w sumie, czy rzeczywiście działa, ale fajny bajer,
nie próbowałam się malować bez niej ;)
Biała baza zastyga dosyć szybko, dlatego lepiej malować od
razu jedno oko obiema szczotkami, niż
najpierw oboje oczu pierwszą.
Wyschniętą bazę ciężej pokryć czarną maskarą.
Krok drugi to pokrycie rzęs czarnym tuszem, który pięknie
wydłuża, unosi i rozdziela. Dobrze kryje biały tusz, szybko schnie, nie ma też
zapachu.
Nie odbija się też na górnej powiece, trochę za mało
pogrubia jak dla mnie ale efekt i tak mi się bardzo podoba.
Co ważne – nie osypuje się, świetnie się trzyma i nawet jeśli
nie możesz powiedzieć o sobie, że dobrze wyglądasz po całym dniu roboty w kamieniołomach
pracy, to Twoje rzęsy wyglądają wciąż wspaniale :)
Konsystencja
Tusz nie gruli się, nie skleja rzęs.
Na końcu szczoteczki
przeznaczonej do drugiej fazy lubi się tworzyć taki zawijasek, trzeba go
obcierać, bo potrafi nam ubrudzić powiekę, albo okolice oka. Ale nawet jeśli
gdzieś się maźniemy, łatwo szybko, i bez szkód w umalowanych rzęsach, zetrzeć
te ubrudzenia.
Fajne jest też to, że kosmetyk nie musiał odleżeć i nabrać
mocy urzędowej, żeby dobrze malować, co czasem się zdarza niektórym tuszom.
Zmywanie – nie jest
to tusz wodoodporny.
Ale ja nie lubię takich tuszy, bo ciężko się je zmywa (ostatnio
pomalowałam się takim i okazało się, że był zmywalno-odporny, prawie wyrywałam
rzęsy, żeby się go pozbyć…).
Niektóre niewododporne tusze i tak są dosyć odporne na wodę,
ale ten nie jest. Przy odrobinie cierpliwości można go z powodzeniem zmyć w
całości tylko wodą.
Ja trochę zmywam wodą, żeby nie marnować niezliczonej ilości
wacików na demakijaż, a potem kończę mleczkiem .
Nie rozmazuje się zbytnio podczas zmywania, oraz nie pozostaje gdzieś w zakamarkach,
żeby po kąpieli zrobić z nas niespodziewanie pandkę ;)
Podsumowanie
Niespodziewanie tusz od L’Oreal okazał się strzałem w
dziesiątkę. Pasuje mi w nim wszystko (no, może mógłby trochę bardziej
pogrubiać), ewentualnie mógłby mniej kosztować, ale co tam, tusz kupuje się raz
na jakiś czas ;).
Z tymi drogimi kosmetykami jest często tak, że są warte
połowy swojej ceny i lepiej kupić coś tańszego, a często lepszego. Fajnie, że w
tym przypadku się to nie sprawdziło :)
A jaka jest Wasza ulubiona
maskara do rzęs?
Pozdrawiam Was wyczekując na wiosnę ;)
N.