Bohaterem dzisiejszego wpisu jest rosyjski wynalazek Natury
Sibieriki – skrub rokitnikowy do skóry głowy.
Wiele już na jego temat zostało napisane, ale za każdym
razem, gdy o nim czytałam miałam wrażenie, że to jakiś dziwaczny kosmetyk.
Nie mogło to się więc skończyć inaczej, tylko tak, że gdy
ujrzałam go w Kosmetykach Naturalnych, to od razu wylądował w koszyku :P
Moim zdaniem, na pierwszy rzut oka, zachwyca szatą
graficzną, która sprawia, że tym przyjemniej się z niego korzysta.
Natomiast samo używanie scrubu czy peelingu (czym to się w
zasadzie różni?;) ) jest o tyle kłopotliwe, że kosmetyk jest jak dla mnie
trochę za rzadki – za rzadki na to, aby być w takim opakowaniu, które stawiamy "na głowie".
Efekt jest taki, że dozując go sobie na dłoń powinniśmy albo
jednocześnie rozmazać jej zawartość na włosach, albo zakręcić jedną ręką tubkę, albo stawiać ją do góry nogami - ja
wybieram ten trzeci sposób, ale zawsze uważam, żeby w takim momencie nie nalało
mi się do środka wody, która leci z prysznica.
W przeciwnym razie kosmetyk ciągle leci z butelki – nie trzeba
go wyciskać ;)
Gdy już stoczymy walkę z buteleczką możemy przyjrzeć się jej zawartości. Jest to rzadki, jasny żel z wieloma brązowymi drobinkami.
Gdyby był to peeling dla skóry innej niż głowy, powiedziałabym, że to mocny
zdzierak.
Zapach scrubu jest ziołowy, trochę miętowy, według mnie
fajny, ale sądzę, że są osoby, którym może nie przypaść do gustu.
Moim zdaniem potrzeba nałożyć go na włosy taką ilość, jakiej
używamy przy zwykłym myciu głowy „normalnym” szamponem.
Peeling nieźle się pieni, generalnie zachowuje się jak
szampon, trzeba tylko postarać się, aby dostać się do skóry głowy, żeby w ogóle
poczuć drapanie drobinek.
Następnie zostawiam go na trochę i zajmuję się innymi
częściami ciała :P w tym czasie wierzę, że ten syberyjski specyfik odżywia i
tonizuje moje włosy oraz skórę głowy.
Moją wiarę wzmacnia to, że po chwili na
głowie czuć efekt chłodzenia, czasem rozgrzewania, trochę nie umiem tego
określić, ale podoba mi się.
Pachnie w dalszym ciągu ziołowo – miętowo,
przyjemnie.
A kiedy już nadejdzie czas, aby zmyć go z włosów, to
potrzeba obficie je polewać wodą – drobinki bardzo ciężko wypłukać, a potem dobrze jest jeszcze raz umyć włosy zwykłym szamponem – przynajmniej w moim odczuciu (zresztą, tak też sugeruje producent).
Scrub
nie chce się dobrze zmyć, no i te drobinki uparcie zostają we włosach. Na ogół pomaga
własnie ponowne spłukanie po umyciu szamponem.
Chociaż zdarzało się, że następnego dnia (myję włosy na noc)
znalazłam we włosach taką drobinkę :D
Scrub moim zdaniem plącze włosy i pozostawia je trochę
szorstkimi, można więc stosować odżywkę, ja spryskuję się jedwabiem ;)
Natomiast po wysuszeniu włosy są ładne, gęste, „sypkie”. Mam
wrażenie, że czystsze, ale nie tonizuje
skóry na tyle, żebym następnego wieczoru nie miała potrzeby myć znów
głowy (włosy myję codziennie).
Według producenta stosować raz w tygodniu.
A jak to się wszystko ma do jego zapewnień?
Scrub rokitnikowy do skóry głowy - dla
wszystkich typów włosów - głębokie oczyszczenie wzmocnienie cebulek, stymulacja
wzrostu - unikalny środek do pielęgnacji skóry głowy. Intensywny scrub o
potrójnym działaniu - głęboko oczyszcza skórę głowy, przeciwdziała wypadaniu
włosów, zwiększa dopływ krwi do cebulek włosowych. Reguluje pracę gruczołów
łojowych, usuwa łupież. Wchodzące w skład witaminy i aminokwasy odżywiają i
regenerują włosy, ałtajski olej rokitnikowy i marokański olej arganowy
sprzyjają produkcji keratyny, zapewniając im blask i trwałość. Nagietek, dzika
syberyjska mięta i szczawik jakucki przywracają skórze głowy zdrowy wygląd,
odżywiają korzenie włosów
Oczyszcza – tak, ale nie
ponadstandardowo.
Przeciwdziała wypadaniu? –
nie zauważyłam.
Reguluje pracę gruczołów
łojowych – no, może trochę tak.
Usuwa łupież? – nie wiem, nie
mam, na szczęście.
Odżywienie, regeneracja
włosów - chyba tak
Blask i trwałość – no, błyszczą
się i nie wypadają nadmiernie (tzn. bardziej niż zwykle :P) :D
Zdrowy wygląd skóry głowy –
pewnie tak :P
Odżywienie korzeni włosa –
nie wiem, czym się charakteryzuje :P
Za to skład ma dłuuuugi, ale niby samo dobro:
Za to skład ma dłuuuugi, ale niby samo dobro:
Skład INCI: Aqua with infusions of :Mentha Piperita
(Peppermint) Leaf Water* (dzika syberyjska mięta), Calendula
Officinalis Flower Extract* (nagietek), Arctium Lappa Root Extract* (łopian),
Oxalis Acetosella Extract (szczawik zajęczy),Urtica Dioica Leaf Extract*
(pokrzywa), Geranium Sibiricum Extract (bodziszek), Juniperus Sibirica Extract
(jałowiec), Hippophae Rhamnoides Fruit Oil* (olej rokitnika ałtajskiego),
Argania Spinosa Seed Oil* (marokański olej arganowy), Acrylates
Copolymer, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Pinus Sibirica Shell
Powder, Coco Glucuside, Acrylates/Steareth-20 Methacrylate Copolymer, Rubus Idaeus
(Raspberry) Seed Powder (zmielone pestki maliny), Hippophae
Rhaimnoidesamidopropyl Betaine, Glycolic Acid, Menthol, Tocopheryl Acetate (witamina
Е), Rethinyl Palmitate (witamina А), Sodium Ascorbyl Phosphate (witamina С),
Sodium Lactate, Arginine, Aspartic Acid, Sodium Hydroxide, Benzyl Alcohol,
Ethylhexylglycerin, Parfum.
(*)-składniki organiczne
Plus za to, że nie ma SLSów i tym podobnych ;)
Podsumowując: jest to ciekawy
produkt, sądzę, że można go spróbować (kosztuje 28zł za 200ml), ale nie ma
takiej konieczności.
Natomiast fajerwerków nie należy się spodziewać ;)
Nie miałam jeszcze takiego produktu. Szkoda, że lepiej się nie sprawdził ten scrub :)
OdpowiedzUsuńTo taka ciekawostka kosmetyczna. Nie jest zły, ale szału nie ma;)
Usuńzaciekawił mnie na początku jak zaczęłam Cię czytać,ale potem stwierdziłam że jednak nie dla mnie-zwłaszcza że włosy są suche i jeszcze drobinki ciężko spłukać-przy moich plączących się włosach do połowy pleców pewnie byłoby ciężko :) ale jakbym miała krótsze włosy,to na pewno bym się skusiła :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłabyś się okropnie umęczyć ;) Ja mam włosy trochę za ramiona i już bywa irytująco :P
Usuńpoki co uzywam czasami peeling cukrowy na sklap :)
OdpowiedzUsuńAle jakiś specjalny? :)
UsuńZaciekawiłaś mnie nim, szkoda że tak trudno się wypłukuje:(
OdpowiedzUsuńTo nie jest jakieś zadanie nie do wykonania, ale potrzeba poświęcić chwilę..
UsuńNigdy dotąd nie stosowałam peelingu do skóry głowy, ciekawy pomysł, na pewno taki zabieg poprawia ukrwienie skóry głowy;)Szkoda tylko,że trudno go dokładnie wypłukać.
OdpowiedzUsuńJak na razie poznałam tylko 1 peeling do skóry głowy z firmy Jalyd i na razie nie planuję powtórki ;p
OdpowiedzUsuńSerio? Właśnie nie mogłam nigdzie znaleźć nic innego :P
UsuńNie znałam tego sklepu, w którym dostałaś to cudo - ogólnie nie dziwi mnie to, że go nie znałam, bo ja bardzo rzadko kupuję cokolwiek w sieci, zwykle szukałam kosmetycznych cudeniek w Wispolu (z prozaicznej przyczyny - wiem, że ślą za pobraniem, a ja najbardziej ufam zakupom, za które mogę zapłacić dopiero gdy dostanę je do ręki ;P), który z miesiąca na miesiąc ma coraz więcej kosmetyków "naturalnych" :)
OdpowiedzUsuńAle dodam do zakładek, bo może się przydać ;P
Swoją drogą - dobrze, że dodałaś gadżet obserwowania.
Na samym początku go nie miałaś, a ja już nie mam możliwości dodawania blogów do blogrolla (za dużo ich obserwuję) ;P
Szczerze mówiąc, trochę znudziło mnie to, co zwykle dostępne jest w stacjonarnych kosmetykach, a online jest taaaki wybór ;) a poza tym no risk no fun :P ;)
OdpowiedzUsuńNo, dopiero zapoznaję się z cywilizacją od tej strony blogerskiej, więc wiesz :D
Serio, to się nazywa blogroll? :D:D
No czy tam lista czytelnicza ;P we wszystkich poradnikach dla zagubionych blogerów nazywają to blogrollem ;P
UsuńTam do niej bezpośrednio, w panelu bloggera, możesz sobie dodawać te blogi, które nie mają gadżetu - wklejasz adres bezpośrednio i już dodane.
Tyle, że przestaje to banglać, jak zaobserwujesz 300 blogów ;P
Mnie się ich sporo przez te dwa i pół roku uzbierało - połowa powinna wypaść, bo wiele fajnych blogów, które obserwowałam zakończyło zywot, przeniosło się na swoje domeny albo zamieniło w tablice reklamowe, ale... usuwanie blogów z listy jest o wiele trudniejsze, niż ich dodawanie, a ja od czasów studiów nie stałam się mniej leniwa, niż byłam ;P
P.S. A co do sklepów stacjonarnych - przy Rewolucji jest Drogeria u Franciszka bodajże. Warto zajrzeć :)
UsuńJa paradoksalnie częściej odwiedzam ich sklep w Częstochowie, ale i w Łodzi mają to fajnie zaopatrzone ;)
Muszę przejrzeć te poradniki :P wydaje się, że są w sam raz dla mnie :D
UsuńWiem o tym sklepie przy Rewolucji, ale nigdy tam nie byłam, jest w odwrotnym kierunku niż mój dom i jakoś zupełnie nie po drodze donikąd :P
Ciekawy produkt, warto wypróbować :)
OdpowiedzUsuńgeneralnie zamysł super, ale skoro nie działa, az tak dobrze... no nie wiem
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, że coś takiego istnieje, nie stosowałam, więc wszystko przede mną ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawi mnie ten skrub. Do tej pory sama przyrządzałam peeling do skóry głowy. Jednak chętniej skorzystałabym z gotowych produktów.
OdpowiedzUsuńnie wiem co na to mój ŁZS by rzekł;p
OdpowiedzUsuń