Pewnego razu buszowałam sobie po online’owych sklepach z
kosmetykami, gdy w Lawendowej Mydlarnii zaatakowała mnie reklama żelu pod
prysznic.
Aromatyczny żel do mycia Pachnąca Pomarańcza doskonale
nawilża suchą skórę i poprawia jej mikrokrążenie. Zawarte w nim łagodne
substancje myjące nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry. Żel
wzbogacony został panthenolem przyspieszającym regenerację naskórka oraz
ekstraktem z liści bambusa, który stymuluje syntezę kolagenu i elastyny.
Dodatkowo rewitalizuje skórę, działa przeciwzapalnie, poprawia jej napięcie i
wygląd.
Codzienne stosowanie żelu do kąpieli lub pod prysznicem, zapewni
odpowiednie nawilżenie skóry oraz sprawi, że będzie ona gładka, elastyczna i
odżywiona.
Żel pomarańczowy, aromatyczny, nawilżający, poprawia
mikrokrążenie, przyspiesza regenerację naskórka. No biorę!
Po wymęczeniu mojej
skóry przez specyfik Lirene to będzie jak lekarstwo (myślę sobie w całej tej
swojej naiwności).
I do tego ten pomarańczowy zapach, po kremowych borówkach
fajnie będzie poczuć energetyzujące pomarańcze. Kiedyś miałam jakiś taki
owocowy żel, pachniał pysznie, może ten też będzie.
W końcu przyszedł (oddać muszę sprawiedliwość sklepowi jako
takiemu, że asortyment ma generalnie w porządku (choć mógłby być nieco większy
wybór), poza żelem zakupiłam dwa peelingi (czekają na swoją kolejkę;) ), a
całość przyszła szybko i dobrze zapakowana).
Buteleczka niepozorna, przezroczysta, dość twarda, zamknięcie
niczego sobie, porządne.
Konsystencja trochę za rzadka, ale ujdzie.
Pieni się też nawet nie najgorzej.
Natomiast ten zapach… płyn do mycia kibelka, jak nic :P
Nie wiem, gdzie się podział aromat, nawilżenie,
mikrokrążenie, regeneracja naskórka i co tam jeszcze miało być, ale na pewno
nie było ich w mojej butelce :P
Producent chyba pomylił artykuły, które opisywał :D
Żel - płyn jest o-kro-pny!
I do tego drogi (zwłaszcza w
stosunku do jakości), kosztuje 21,90 za 250 męczących mililitrów.
Jak widać ze zdjęć trochę mi go jeszcze zostało, ale nie
wiem czy się zmuszę, żeby go zużyć.
Nie lubię wyrzucać czegoś, jak nie jest zużyte
lub się nie skończyło, ale w tym wypadku chyba zrobię wyjątek…
Odradzam, nie polecam i broń Cię Panie Boże :P
Człowiek taki stary, a taki głupi….
O, a tutaj skład:
INCI: Aqua,
Ammonium Lauryl Sulfate, Cocoamidopropyl Betaine, Bambusa Vulgaris, Propylene
Glycol, Panthenol, Methylisotiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, Sodium
Chloride, Parfum, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Rose Ketones, Geraniol
Chyba nie taki tragiczny, chociaż po co dwa razy te Methylisotiazolinone i Methylchloroisothiazolinone
?
W
każdym razie – nigdy więcej :P
Szczerze mówiąc, nie mogłam się doczekać powyższej recenzji, bo dawno mnie już nic tak nie rozczarowało, nie wkurzyło i nie zmęczyło jak opisany powyżej kosmetyk. To taka moja zemsta :D
To ja się z nim na pewno nie poznam ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda kasy ;)
Usuńja też. Dla mnie jakoś jego opis nie brzmi zachęcająco, poza tym wolę "jadalne" zapachy
OdpowiedzUsuńSzkoda że taki bubel z niego ;/
OdpowiedzUsuńOjej, będę o nim pamiętać.
OdpowiedzUsuń